Dlaczego kocia dzikość jest dla nas dobra?

Dlaczego kocia dzikość jest dla nas dobra?
Oceń
(Ocena: 5, Głosów: 1)
Kocia agresja jest tematem krępującym ponieważ ukazuje, że coś w udomowieniu kota nie działa. Tak długo jest już z człowiekiem, a mimo to zjada blisko osiemdziesiąt myszy miesięcznie. Mimo tego, że dostaje pełne miski jedzenia, nie wyzbywa się polowania. Kot żyjący z nami pod jednym dachem genetycznie nie różni się od żbika afrykańskiego, od którego tysiące lat temu odpodobnił się, by dostosować się do ludzkich warunków bycia. A przykładowo pies w sposób znaczący różni się od wilka, a co ważniejsze, jest on ewolucyjnie na wyższym od niego poziomie. Wilk wycofał się przed siedliskiem ludzkim, stoi na skraju lasu i wilczymi oczami wpatruje się w ruch człowieka. Spoglądanie to odbywa się z daleka. Pies żyje z człowiekiem i cały jest jakby w darze dla niego. Swoje istnienie postrzega przez pryzmat służby swemu Panu. A kot? Mimo tego, że jak pies żyje z człowiekiem, to jak wilk pozostaje dziki i zdystansowany. Jedną łapą znajduje się u ludzi, a jedną wciąż pozostaje na skraju dzikiego lasu. Wilk nie wszedł w przestrzeń ludzką, pozostaje dla niej obcy. Być może dlatego jako gatunek jest obecnie rzadki. Na całym świecie przodków naszego psa zostało sto pięćdziesiąt tysięcy, a trzeba przyznać, że wilk pozostał zwierzęciem lasów i gór. Nieposkromiona dzikość jest więc dla niego ewolucyjnie szkodliwa. Dzikość nie służy jego przetrwaniu. Pies natomiast uwarunkował się człowiekiem i jest obecnie gatunkiem mocno rozwijającym się. Pies został uczłowieczony. Wykształcił nawet mięśnie twarzy tak, że pojawia się w niej mimika emocjonalna, która ułatwia komunikację z człowiekiem do tego stopnia, że porównuje się jej poziom do sześcioletniego dziecka. Potrafi wejść w tak silną zażyłość z człowiekiem, że może chodzić odbierać go z dworca po pracy. I tam czekać nawet dziewięć lat po śmierci swego Pana, jak słynny pies Hachiko, który nie chciał przyjąć, że z podróży jego Pana w zaświaty nie może go odebrać. Że z tej podróży już się nie wraca. Nasi psi przyjaciele nawiązali z człowiekiem silne emocje, a te służą ich przetrwaniu, tak jakby siła ta była kolejnym etapem ich ewolucji. Jakby przywiązanie do człowieka czyniło ich istnienie uzasadnionym na podłożu Natury. Kot natomiast – ukazując to w analogii z psią historią – jest zarówno nieposkromienie dziki, jak i ewolucyjnie przystosowany. Jest wilkiem w psim przebraniu, na którego samotnicze istnienie Natura zgodziła się bez mrugnięcia okiem. Należy bowiem podkreślić koci ewenement w naturalnym biegu historii. Kot nie jest zwierzęciem stadnym, jak wszystkie inne zwierzęta udomowione, jak np. psy, krowy, owce itp. Życie w stadzie służy przetrwaniu, dlatego i ludzie i zwierzęta zawsze żyją obok siebie, tak żeby był ktoś, kto opatrzy nam rany lub kto będzie orał z nami pole. Zwierzęta występują w stadzie, bo tak łatwiej mogą obronić się przed niebezpieczeństwem albo dokonywać sprawniejszych napadów na inne zwierzęta, wymagające wysiłku kilku osobników, jak np. w przypadku polowania na duże zwierzę. Kot na tym tle jest dziwnym wyjątkiem, ponieważ żyje samotniczo. Jest mistrzem ewolucji, ponieważ doskonale sam radzi sobie w przetrwaniu. Agresja jest w tym układzie jego ważnym narzędziem bycia. Dzięki niej zachowuje swoją niezależność i nieustępliwość, a także pozostaje samowystarczalny. To dzikość właśnie kształtuje piękno jego postawy oraz niezwykłą sprawność poruszania się.
Ta świadomość nie uchroni nas jednak przez zdziwieniem, że kot, który jest dla nas nigdy niedorośniętym małym, owłosionym dzieckiem, w tak bezwzględny sposób poluje a potem zjada muchy i myszy. Co ważne, bywa dość często, że kot swoją ofiarą się bawi. Nie tylko więc zjada ją z powodów czysto fizjologicznych, ale goni się z nią dla sportu, a potem, jeżeli jest to mysz, dla zabawy podaje ją sobie z łapy do łapy. W przeciwieństwie więc do wielu zwierząt polujących - które nie polują, jeżeli nie są głodne - kot zdaje się robić to dla zachowania własnej dzikości. Jakby musiał karmić w sobie własne nieoswojenie. Jego dziecięcy instynkt każe mieć przy tym zabawę, dlatego też kot nad swoją ofiarą nijako się znęca. Bawi się nią. Utrudnia sobie dostęp do niej, po to, aby znowu potwierdzić własną bystrość w łapaniu jej. Podając ją sobie z łapy do łapy zachowuje się tak, jakby wypuszczał ją, a potem znowu łapał, a tym samym tak powielekroć złapana mysz staje się dla niego wielokroć pyszniejsza. Polując w ten sposób staje się mistrzem we własnej sztuce, którą dzięki temu rozwija. Kocia agresja wynika więc z tego, że kot lubi swoją dzikość i zamiast upodobniać się jak pies do człowieka, on woli upodabniać się do błyskawicy, czyli do tygrysów, lampartów i lwów. Fernand Mery powiedział kiedyś, że „Bóg stworzył kota, żeby człowiek mógł pogłaskać tygrysa” i tego należy się trzymać. Chodzi o nasze małe, prywatne przyjęcie dżungli, tak by mogła ona pozostać dżunglą i jednocześnie nas nie pożreć. Przyzwyczailiśmy się Naturę wkładać do obiadowych pudełeczek, tak by jej prawa były dla nas do strawienia, a jednak kot przypomina nam o niewykonalności tego zadania. Całym sobą mówi nam skąd pochodzimy i w jakim świecie tak naprawdę cały czas żyjemy. Kocia dzikość jest więc dobra dla nas. Każe odłożyć zuchwały Rozum - który stara się wszystko kontrolować – i przyjąć postawę pokory wobec nieposkromionych sił rządzących życiem, które nas u siebie gości.

Komentarze

Wszystkie komentarze